I rozeszły się nagle drogi: Jeden na północ, drugi na zachód spieszy. Smutno mi, gdy i mnie porzuca drogi, Z przyjaciół najlepszy. Odszedł - mówią, niewielka strata Dla wielu ludzi. Dla mnie to jakby pożegnanie z bratem, To przestrach budzi. Po pewnym czasie - pech za pechem, Ha passa, czarna seria. Samo zmartwienie nie jest grzechem, Lecz nim się staje - bez przyjaciela. Odszedł - mówią, niewielka strata Dla wielu ludzi. Dla mnie to jakby pożegnanie z bratem, To przestrach budzi. A gdy przyjaciel mój wróci I powie: spór był pomyłką... Na to co było spojrzenie rzucę I się uśmiechnę tylko. Odszedł - mówią, niewielka strata Dla wielu ludzi. Dla mnie to jakby pożegnanie z bratem, To przestrach budzi.
© Roman Gorzelski. Tłumaczenie, 1981