Uniesiemy tej zasłony rąbek, o, jakaż stara jest, jak ciężko dźwignąć dziś ją Były czasy, których każdą dobe Spokojnie zegar bił, No spójrz, Alicjo... Ale nie zadbali o zegary - szczęśliwi, Zmyślnie wstecz wskazówki przesuwali - lękliwi, Gromko czas bez przerwy poganiali - krzykliwi, I bez sensu chwile marnowali - leniwi... Tryby czasu w pracy, w biegu już się starły, W świecie wszystko ściera się przez lata, Wtedy zbuntowały się zegary, I zamarły serca ich - wahadła. O dwunastej północ nie wybiła. Kto południa czekał - Też nie słyszał go, nie widział, Pora szła, o której się nie śniło, Tak niespokojna aż... no, spójrz Alicjo... Ku zegarom trwożnie się zwrócili - szczęśliwi, I żałobną pleśnią się zanieśli - lękliwi, Rozdziawione gęby swe zamknęli - krzykliwi, Poziewali społem i zasnęli - leniwi... Nie dla premii, powiem ci - namaść czasu tryby, Starte są i bolą już okrutnie, Nie zagniewaj czasu nigdy, Żyć bez czasu gorzej jest i smutniej...
© Jacek Kleyny. Tłumaczenie, 1981