Co dzień wieczorem ktoś mi pali świece,
I obraz twój spowija gęsty dym...
A ja nie wierzę, że czas rany leczy,
Że wszystko mija razem z nim.
Spotkań z nią zawsze już mi będzie mało,
Wszystkie pragnienia, wszystkie myśli złote,
Wszystko z nią razem w podróż się wybrało,
Z nią razem odleciało samolotem.
Co dzień wieczorem ktoś mi pali świece,
I obraz twój spowija gęsty dym...
A ja nie wierzę, że czas rany leczy,
Że wszystko mija razem z nim.
Ciepłe uczucie zagościło w sercu,
Ale z mej duszy straszną pustką zionie.
Z pieśni zostało tylko kilka wersów,
A cała reszta już należy do niej.
Co dzień wieczorem ktoś mi pali świece,
I obraz twój spowija gęsty dym...
A ja nie wierzę, że czas rany leczy,
Że wszystko mija razem z nim.
Wiodą donikąd mojej duszy drogi.
Na drugim planie kryją się zdławione
Jakieś pół zdania, dwa czy trzy dialogi,
Na pierwszym planie: Francja, Paryż, Ona.
Co dzień wieczorem ktoś mi pali świece,
I obraz twój spowija gęsty dym...
A ja nie wierzę, że czas rany leczy,
Że wszystko mija razem z nim.
|