Na polowanie wzywa róg
I ogień w sercach płonie.
Po suchym piasku krętych dróg
Myśliwych niosą konie.
Ale też cel ktoś w życiu ma -
Zabić łabędzie białe dwa!
Już poleciały strzały...
Po to, by życia przerwać nić,
A te łabędzie właśnie dziś,
Dziś właśnie się spotkały.
Ona nuciła swoją pieśń,
Gdzie jasnych gwiazd jest mrowie,
Gdzie tylko ptak się może wznieść
I gdzie nie może człowiek.
Wysoko skrzydła niosły ją
W niebieską, jasną, gęstą toń.
I brzmiała pieśń wesoła!
Tam, gdzie najwcześniej wstaje świt,
Gdzie dotrzeć nie potrafi nikt,
Prócz ptaków i aniołów.
Lecz on ją dojrzał w gęstej mgle -
Odnalazłby ją wszędzie.
Nie wiedział wtedy jeszcze, że
To był ich śpiew łabędzi...
I jak anioły białe dwa,
Natchnione, czyste, niczym łza,
Do ziemi się zbliżyły...
Myśliwi nie wypadną z gry
I dopilnują tego, by
Ich szczęście krótkim było.
Rękawem z twarzy wytrą pot,
Nad ogniem się pochylą.
Nie pożałują, że ten lot
Trwał tylko jedną chwilę.
Lecz nie ucichnie tamta pieśń
I w świat daleko pójdzie wieść
O szczęściu niesłychanym.
Bo nie rozłączy żadna dal
I nawet ten śmiertelny strzał
Szczęśliwych zakochanych.
|