Śnią mi się szczury, diabły, damy w czerni.
Krzyczę przez sen w rozpaczy: “Idźcie precz!
Znikają, ale zjawia się przede mną
Starzec. I mówi: “Smutek winem lecz.
Napij się wina i gdy spojrzysz wstecz,
W twym sercu radość zbudzi się niezmierna.
A czegóż nadto mógłbyś jeszcze chcieć...”
Znów jestem sobą, swym zasadom wierny,
I zamiast tego, by być nieśmiertelnym,
Przed sobą wolną drogę chciałbym mieć.
A gdy już na mnie los zarzuci sieć,
Gdy śmierć dopadnie, jak ofiarę miecz,
Nie płaczcie, proszę, bądźcie miłosierni!
* * *
Znów czytam “Fausta” z bólem i z goryczą,
Znowu koszmarny nocą widzę sen,
W którym Cyganki dni do śmierci liczą...
Datę, godzinę, miesiąc - wszystko wiem.
Proszę cię, Boże, datę oraz dzień
Zachowaj, jeśli możesz, w tajemnicy,
Albo w ostatniej chwili nagle zmień,
Żebym nie czekał, żebym dni nie liczył,
By mi za życia nie palono zniczy,
Żeby żałobny przy mnie nie brzmiał tren.
Pośpiesz się, proszę, bo w mym domu sień
Już okupuje straszny czarny cień...
O, dobry Boże, ocal moje życie!
...I zamiast tego, by być nieśmiertelnym,
Przed sobą wolną drogę chciałbym mieć.
A gdy już na mnie los zarzuci sieć,
Gdy śmierć dopadnie, jak ofiarę miecz,
Nie płaczcie, proszę, bądźcie miłosierni!
|