Ach jak dobrze mi szło! I jak nagle się wszystko skończyło. Przegapiłem okazję i zyskać nie mogłem już nic. Widać taki mój los, tak się jakoś po prostu złożyło, I na inne przestworza niewidzialna powiodła mnie nić. Banalne prawdy książki głosić mają, Ku nowym idą ludzie krok po kroku. Prorokiem nie jest nikt we własnym kraju, Lecz w innych krajach również brak proroków.
               
Pozbawili mnie szans, ale cieszy mnie to, że mą dolę Wzięli ci, którym sam swe udziały przekazałbym w mig. Parkiet skrzypi i lśni, kilka razy się już poślizgnąłem, Szybko wchodzę po schodach na górę, a stamtąd na strych. Zmarł Zaratustra i nie zmartwychwstaje, Odszedł Mahomet. I w tym cały szkopuł. Prorokiem nie jest nikt we własnym kraju, Lecz w innych krajach również brak proroków. A na dole w salonie ktoś mówi: Jak dobrze, że wyszedł. Teraz lepiej nam pójdzie, bo zamknął za sobą już drzwi". Gdzieś w oddali za domem, gdzie las, rżenie koni mych słyszę. Zdzieram płachty z obrazów i palce kaleczę do krwi. Ściągnąłem płachtę - portret czyjś ujrzałem. I rzekł ów portret smutno, z łezką w oku: „Prorokiem nie jest nikt we własnym kraju, Lecz w innych krajach również brak proroków". Mknie galopem mój koń, noc nas w jedną figurę złączyła, W oczy wieje mi wiatr, ale z tropu nie zdoła mnie zbić. Ach jak dobrze mi szło! I jak nagle się wszystko skończyło. I na inne przestworza niewidzialna powiodła mnie nić. Podkowy dzwonią, koń mój nie przystaje. Wyraźnie w nocy wystukują kroki: Prorokiem nie jest nikt we własnym kraju, Lecz w innych krajach również brak proroków.
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1994