Ja byłem duszą towarzystwa,
A towarzystwo było złe.
Znał moje imię i nazwisko
Każdy oficer KGB.
Cała ulica mnie kochała,
Na każdym dworcu wiodłem prym,
Że stale śledzą mnie wiedziałem,
Ale się nie martwiłem tym.
I kieszonkowcy mnie lubili -
Chodziłem razem z nimi kraść, -
Kierownik Działu Spraw Cywilnych
Po nocach przez to nie mógł spać.
Nigdy się nie zhańbiłem pracą,
Bo bez niej mi nie było źle, -
Ale ktoś kiedyś się zeszmacił
I dokablował glinom mnie.
Oficer nie był zbyt złośliwy,
Żadnego nie fundował chrztu, -
Aż raz za jego dobrotliwość
Z uśmiechem oświadczyłem mu:
„Nikogo w życiu nie zabiłem,
Uczciwą prowadziłem grę, -
I czego byście nie mówili,
Gwiżdżę na wasze KGB!“
Mój proces dla nich był zwycięski
(Do nich należy cały świat). -
Zaszczytnych praw obywatelskich
Mnie pozbawili na pięć lat.
Adwokat przekonywał długo
O niewinności mojej sąd,
Lecz prokurator się nie ugiął
I to był chyba jego błąd.
Na dobre szczerość mi nie wyszła,
Lecz doceniłem jego gest, -
Po co być duszą towarzystwa,
Które bezduszne całkiem jest!
|