Ras duża ilość na ziemi to pech,
Wcale to nie jest bezpieczne, -
Człowiek połyka podobno przez wdech
Dwa i pół litra powietrza!
A więc już wkrótce zadusi się lud,
To będzie kres naszej ery:
Przecież Chińczycy - to proste jak drut -
Połkną raz-dwa atmosferę!
Rzeczy okropne widziałem w swych snach,
Mówię wam jak na spowiedzi:
Wchodzę do domu, a w kuchni, przy drzwiach
Mao Tse-tung sobie siedzi!
I kula ziemska - mówiły mi sny -
Tylko trzy nacje już liczy:
Miliard jest w Stanach, miliard to my,
A cała reszta - Chińczycy.
I jakiś dziwny podają mi druk:
„Podpisz czym prędzej tu, w rogu, -
Zdobyć musimy Daleki wasz Wschód, -
Bardzo musimy go zdobyć!"
Odtąd nie mogłem już pić, ani jeść,
Ciągle o śnie tym myślałem, -
W pracy kolegę, choć przykra to rzecz,
Mao Tse-tungiem nazwałem.
Lecz można w kosmosie urządzić się gdzieś, -
I po co się bić z Ameryką?
Im - prawą część, nam - lewą część, -
A całą resztę - Chińczykom.
|