Szedłem śmiało poprzez życie, nie liczyłem dni, Nowe wytyczając sobie cele... Nagle smutek i tęsknota krtań ścisnęły mi. Palce mi na gardle zacisnęły. Nigdy się nie spodziewałem, że tęsknota chce W taki sposób ze mną się przywitać. Teraz nie wiem co mam robić. Nie wiem jak i gdzie, Nie wiem nawet kogo o to spytać. Wszystko, gdy samotny byłem, nie najgorzej szło, Sam radziłem sobie całkiem nieźle. Czasem smutny, choć wesoły, ktoś, choć byle kto, I pijany, choć z pozoru trzeźwy. Nie narzekam, nie żałuję, mało pytań mam. Sprawiedliwość sam wymierzam sobie, Biczem chłostam, batem smagam ciało swoje sam - Samowystarczalny jestem człowiek. Gdyby zabrał ktoś tęsknotę, zabrał obaw rój, Byłbym do grobowej deski wdzięczny, - Smutek mój, tęsknota ma - niechciany kompan mój, - Chyba wkrótce całkiem mnie zadręczy. W nocy w mej sypialni chętnie garnie się pod koc, W dzień obelgi znosi bezlitosne. Proszę cię: z kimś innym spędź chociażby jedną noc, Jakże mógłbym o to być zazdrosny!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1995