Szedłem śmiało poprzez życie, nie liczyłem dni,
Nowe wytyczając sobie cele...
Nagle smutek i tęsknota krtań ścisnęły mi.
Palce mi na gardle zacisnęły.
Nigdy się nie spodziewałem, że tęsknota chce
W taki sposób ze mną się przywitać.
Teraz nie wiem co mam robić. Nie wiem jak i gdzie,
Nie wiem nawet kogo o to spytać.
Wszystko, gdy samotny byłem, nie najgorzej szło,
Sam radziłem sobie całkiem nieźle.
Czasem smutny, choć wesoły, ktoś, choć byle kto,
I pijany, choć z pozoru trzeźwy.
Nie narzekam, nie żałuję, mało pytań mam.
Sprawiedliwość sam wymierzam sobie,
Biczem chłostam, batem smagam ciało swoje sam -
Samowystarczalny jestem człowiek.
Gdyby zabrał ktoś tęsknotę, zabrał obaw rój,
Byłbym do grobowej deski wdzięczny, -
Smutek mój, tęsknota ma - niechciany kompan mój, -
Chyba wkrótce całkiem mnie zadręczy.
W nocy w mej sypialni chętnie garnie się pod koc,
W dzień obelgi znosi bezlitosne.
Proszę cię: z kimś innym spędź chociażby jedną noc,
Jakże mógłbym o to być zazdrosny!
|