Gdzie spędziłem tę noc, nie pamiętam ni krzty,
Lecz pamiętam tapety na ścianach, -
Była Kława, a z nią koleżanki ze trzy -
Całowałem się z nimi przed drzwiami.
Okazało się jednak,
gdy nadszedł już świt.
Że przez całą tę noc
męczył gości mój krzyk.
„Ojca mam generała, -
krzyczałem, - on zna
Osobistość niejedną,
i nauczkę wam da!"
Rozrywając, koszulę, waliłem się w pierś,
Że sprzedali mnie wszyscy mówiłem,
I gdy goście przede mną chowali się gdzieś,
Melodiami ich swymi męczyłem.
Potem, kiedy od picia
zrobiło się mdło,
Stłukłem wszystkie kryształy,
talerze i szkło.
Ściany winem polałem,
a serwis i stół,
O podłogę nim waląc,
roztrzaskałem na pół.
Żaden z gości w tę noc nie mógł zrobić mi nic,
Ale doszli powoli do siebie, -
Całą zgrają rzucili się na mnie i bić
Mnie zaczęli. I wiązał mnie jeden.
Ktoś chciał napluć mi w twarz,
ktoś lał wódkę do ust.
Potem czyjeś podeszwy
miażdżyły mi brzuch, -
Młoda wdowa patrzyła
na twarz moją i
Z oczu pełnych współczucia
płynęły jej łzy.
Blady w kuchni siedziałem, z ust ciekła mi krew,
I krzyczałem: „Niech ktoś mi pomoże!", -
Rozwiązali mi ręce, lecz widząc mój gniew,
Pochowali widelce i noże.
No i wtedy dopiero
rozpoczął się cyrk.
Głos mi zadrżał i własny
przeraził mnie krzyk,
Niczym bestii szalonej
nie oparł się mi
Balkon, okna, parapet,
podłoga i drzwi.
Gdzie spędziłem tę noc, nie pamiętam ni krzty.
Lecz pamiętam tapety na ścianach, -
Pozostało mi tylko ubranie we krwi,
I siniaki, i twarz podrapana.
Po tej strasznej historii
świat cały mi zbrzydł.
Chętnie bym się powiesił,
tak bardzo mi wstyd.
Całe szczęście, że wdowę
los mój wzruszył do łez, -
Odkąd z nią zamieszkałem,
wszystko mogę już znieść.
|