Pełny bak, do deski gaz! Przez zatory i przeszkody Z ciasnych ulic wielkich miast Uciekają samochody. Te potężne, niczym czołgi, I te piękne jak marzenie, Eleganckie czarne wołgi, Mercedesy, citroeny. Dla nich świec widać warta jest gra, - Może czegoś nauczy się miasto w tej grze! Żeby tylko nie zawiódł ich bak, Albo gaźnik... i co oprócz tego - kto wie... I jak zaślepione mkną Limuzyny środkiem drogi... Gdzieś wśród nich ukryte są Dwa przepiękne samochody, - Lakby połączone liną, Jakby on ją chciał holować, Gdy w tym pędzie części zginą, Pracę będą miały z głowy. Dla nich świec widać warta jest gra, Żeby tylko móc wyrwać się stąd byle gdzie! Czy jej radio powiedzieć coś ma, Czy też klakson... i co oprócz tego - kto wie... Aut przeszkadza długi rząd. Chyba zbytnio cię nie lubią, Więc uważaj, czujny bądź, By się całkiem nie zagubić. A na rozwidleniu dróg Ryzykujesz jeszcze bardziej, - Gdy ją z oczu stracisz tu, Już jej nigdy nie odnajdziesz Dla nich świec warta była ta gra, - Co z nim? Może za miastem ma stać całe dnie?! Może uśmiech rozjaśni mu twarz, Albo maskę... i co oprócz tego - kto wie... Nie, niestety, zobacz sam: Rozwidlenie im przeszkodzi! Czemu spotkań nie ma tam, Gdzie się drogi dwie rozchodzą? Ale dalej łączą się, - I samochód za zakrętem, Kiedy wrzucił siódmy bieg, O hamulcach nie pamiętał... A z pozoru tak dobrze im szło! Czego miało nauczyć się miasto w tej grze? Posypało na asfalt się szkło, I dwa serca... i co oprócz tego - kto wie...
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1995