Czy znów wszystko z siebie dam,
Nową pieśń wykrzyczę,
Czy też może umrzeć mam -
Choćby na gruźlicę.
Czy ostatni zdławić krzyk,
Czy wziąć do rąk gitarę?..
Lepiej w saniach aż po świt
Jechać traktem starym!
Co za pech! - tracę ją,
Grę przegrywam za grą, -
Kiedy będzie mi szło,
Coś opadnie na dno, -
Co?..
Cały czas biegnę gdzieś,
A i tak nie zdążę, -
Czy rozpadał się deszcz,
Czy nadeszła odwilż...
Może w mojej pieśni końca brak,
A może sensu nie ma, -
A ja zawsze sam przecieram szlak,
I sam plony zbieram.
Tyle lat - ból i złość,
Pieśni, krzyk, zerwany głos,
Bukiet komuś - co za los! -
Niedopodarował ktoś...
Dość!
W inny świat, obszar gdzie
Cicho i spokojnie, -
Chociaż raz znaleźć się
Na przestrzeni wolnej...
Żeby mnie nie złapał nikt,
Nie odnalazł tropu,
Żeby wreszcie po sam świt
Dał mi święty spokój!
Nie ma jej, krzyczę: „Stój", -
Cały świat runął mój,
Bez niej tylko w sercu ból,
Dla niej sny i marzeń rój...
Boże mój!
|