Przez cztery lala okręt nasz po morzach gnał, Na maszcie naszym jednak flaga nie spłowiała, - Porwane żagle zszywać każdy chciał, Dziury w pokładzie zatykając ciałem. Już obcy okręt od godziny ściga nas, Słuch wytężony cudze krzyki chłonie, Lecz nasz kapitan woła raz po raz: „Jeszcze nie koniec! Jeszcze nie koniec!" Obca fregata mknie po bystrym nurcie fal, Nasza załoga nie próżnuje dzisiaj, Słychać wyraźnie okrzyk krótki: „Pal!" I może szczęście jeszcze nam dopisze. Każdy z nas zdążył bitwy poznać smak, Chociaż tym razem lewa burta płonie, - Ale kapitan ręką daje znak: Jeszcze nie koniec, jeszcze nie koniec!
Obserwatorzy przez lunety cały czas Uważnie śledzą nasze zachowanie, Ale do wioseł nie przy kują nas I galernikiem nikt z nas się nie stanie!
W nierównej walce czyha na nas śmierć, - Niech ktoś pomoże! Niech nas ktoś osłoni! Ale kapitan woła: „Walczmy wręcz! Jeszcze nie koniec, jeszcze nie koniec!" I każdy, kto tę bitwę przeżyć chce, Musi do boju przygotować pięści! A szczury niech wynoszą szybko się, Bo z nimi trudniej odnieść jest zwycięstwo. Spłoszone szczury, wrogich armat słysząc huk, Biegały wściekłe, jakby zdobycz jakąś goniąc. A my przez burtę skakaliśmy jak przez próg. Jeszcze nie koniec, jeszcze nie koniec! I oto z wrogiem stanęliśmy twarzą w twarz, - Kraby nas nie tkną, rany czas zabliźni, - Podziurawiony tonął okręt nasz, Ze łzami w oczach go opuszczaliśmy. Ale nie nadszedł naszych rejsów kres - Nasz okręt w oceanie nie zatonie, - Ocean naszym sprzymierzeńcem jest. Kapitan rację miał: jeszcze nie koniec!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1995