Niczym brzytwa znienacka oślepił nas świt,
Zamków strzelb tego ranka obudził nas zgrzyt,
Strzelcy żądni przygody dopadli już nas,
Ptaków krzyk nad łąkami gdzieś wybuchł i zgasł,
I zabawy, zabawy rozpoczął się czas!
Sierści kulą rozgrzanej rozchodził się swąd,
Nawet ten, który wtedy daleko był stąd,
Komu pewną kryjówkę miał dać drugi brzeg,
Kto myśliwych zawczasu się ustrzegł i zbiegł,
Nawet ten w przerażeniu się rzucał na śnieg.
Żeby życie uczciwej nie bało się gry, -
Nie słyszałem od lat o czymś takim.
Za to śmierć wciąż w uśmiechu obnaża swe kły,
W uścisk złapać żelazny potrafi.
Niechże wróg, nim zwycięży, usłyszy mój krzyk,
Jeszcze krzyczę ostatnim wysiłkiem!
A na śniegu pojawił się znowu i znikł
Krwawy napis: nie jestem już wilkiem!
Skuliliśmy ogony i uszy jak psy,
Przerażeni śmiertelnym obrotem tej gry:
Czy rozsądek i spokój ktoś nagle nam skradł,
Czy opętał nas obłęd, czy zginąć ma świat, -
Ale kul rozpędzonych zasypał nas grad!
Krwawe żniwo myśliwi zbierali wśród nas,
Pogodziłem się z myślą, że nie mam już szans.
Śmierć powitaj dostojnie, nie czołgaj się, leż, -
To nie Bóg, ale człowiek rozpętał tę rzeź,
Choćbyś skrzydła miał, kula dosięgnie cię też...
Zgrajo psów! Nie przeraża mnie wściekły wasz ryk,
W równej walce szans z nami nie macie.
Jestem wilkiem. I żyłem, i umrę jak wilk,
Wy pod płotem, jak psy, pozdychacie!
Niechże wróg, nim zwycięży, usłyszy mój krzyk,
Niech przerazi się chociaż na chwilkę.
A na śniegu pojawił się znowu i znikł
Krwawy napis: nie jestem już wilkiem!
Las - to miejsce być może schronienie nam da,
Więc do lasu, do lasu - kto sił trochę ma!
Niech ratuje szczenięta, niech biegnie co sił, -
I do wilka, co w trawie naiwnie się skrył,
Krzyczę, krzyczę w rozpaczy: „Las pragnie byś żył!"
Las był blisko. I wilki schroniły się tam.
Co mam robić, - powiedzcie! Nie zrobię nic sam!
Mgła mi oczy zasnuwa, zawodzi mnie węch...
Widzę wszędzie myśliwych i słyszę ich śmiech.
Wilki, bieg to nie zbrodnia, pokora - to grzech!
...Jeszcze żyję, lecz śledzą już każdy mój ruch
Psy, ich wściekły dobiega mnie skowyt.
Ciężki oddech, skomlenie, i pisk drażnią słuch, -
Traktowałem je kiedyś jak zdobycz...
Niechże wróg, nim zwycięży, usłyszy mój krzyk,
Jeszcze chwila - i całkiem zamilknę.
A na śniegu pojawił się znowu i znikł
Krwawy napis: nie jestem już wilkiem!
|