... I nastał ten niezwykły dzień Bez bólu i bez męki. Ktoś woła: „Życie jest jak sen! Trwaj chwilo! Jesteś piękna!" Nikt nie przelewa teraz łez, Anielski ziemi flet przygrywa, - Stracili ludzie rozum chyba - Cóż, śmierci nie ma, rób, co chcesz... Jeden wciąż bez umiaru pił, I nie umierał na to, żył, A drugi z okna stale wyskakiwał, Trzeciego ciągle dusił ktoś, - Czwartemu wciąż łamano kość, - I nikt tych strasznych czynów nie przerywał. Ten, kto nie zabił muchy by, Nikogo by nie skrzywdził. Wyrywał deski z płotu i Szedł na spotkanie z bliźnim... Ten, który cicho żył jak mysz, Kamienie teraz do rąk chwytał, - A kiedyś tylko książki czytał, Wieczorem z domu bał się wyjść... W sercach się zagnieździło zło, I nawet ten, kto wierzył w to, Że śmierć ma ofiarować mu zbawienie, Teraz bez przerwy kogoś bił, W dodatku z ofiar sobie kpił, - Piosenki nucił, widząc ich cierpienie. Lekarze zaś jak jeden mąż Pacjentom - dla nauki - Trucizny podawali wciąż, - I wszystkie - bez odtrutki! Gdzieś junta władzę przejąć chce, A gdzieś przepisy ktoś ominął, Lecz mimo wszystko nikt nie zginął, Nikomu nic nie stało się. Zajęli samobójcy most, Lecz czołgi do nich wysłał ktoś, I powieszonych szybko dość ratują. Nie padł na święto żaden cień. Udał się nam bez śmierci dzień, - I już pomysłodawcy to świętują. ... I nagle się rozeszła wieść: Za późno na ratunek - Dopadła jednak kogoś śmierć, Ktoś jednak dzisiaj umarł. Zmarł tam, gdzie gęsty rośnie las, Gdzie ziemi z niebem jest granica, - Daleko mieli ratownicy I nie dotarli tam na czas. Jak mu udało się nas zwieść? Może przekupić zdołał śmierć... Pomysłodawcom święta zrzedły miny. Na jego cześć niech zabrzmi tren, - Z miłości umarł człowiek ten, Przed śmiercią zdołał wznieść się na wyżyny!
© Marlena Zimna. Tłumaczenie, 1995