Był raz sobie dobry dureń i marzyciel.
Gdzie go tylko nie rzucało podłe życie!
Aż raz wreszcie wydarzyło się coś -
Do obcego go królestwa zawiódł los.
Łzy mu lecą, ale dobrze
Tak durniowi, -
Po coś się na koniu tyłem
Usadowił!
A-le du-reń!
Widzi dureń, że się znalazł w szczerym polu,
Patrzy: krzesła trzy z tabliczką w rzędzie stoją.
Dojrzał pierwszy napis - "Gość", drugi - "Lord",
No a trzeci napis brzmiał: "Carski tron".
Do pierwszego krzesła podbiegł,
Jak szalony,
Bo przebytą długą drogą
Był zmęczony.
A-le du-reń!
Gdy zmęczony dureń pierwsze krzesło zajął,
Z miejsca wina naznosili mu lokaje.
Gdy ich ujrzał, zaraz mu przybyło sił,
Elegancko się prowadził, jadł i pił.
Kiedy poczuł, ile ma
W sobie siły,
Siadł na krześle numer dwa
Nasz dureń miły.
A-le du-reń!
I natychmiast jego dobroć gdzieś przepadła,
Zaraz krzyczeć zaczął, drżący i pobladły:
"O, wrogowie, drżyjcie, bo umrzecie dziś!"
I na wojnę nawet zamiar miał iść.
Ale piął (ohydny świat!)
Się do góry, -
I na carskim tronie siadł
Dobry dureń.
A-le du-reń!
Z miejsca pióro i pieczęcie gdzieś wyszukał,
Z miejsca wrzeszczeć zaczął i nogami tupać:
"Możesz księciem, możesz choć Bogiem być!
Jeśli zechcę, w ciemnym lochu będziesz gnić!"
Jeśli ktoś by w chwili tej
Siedział obok,
To by z działań durnia się
Uśmiał zdrowo.
A-le du-reń!
Lecz poczciwy był ten dureń i marzyciel,
I podpisać dekret chciał o dobrobycie.
Ale tego właśnie tron nie mógł znieść, -
Zrzucił z siebie durnia hen, daleko gdzieś.
Kiedy dureń oczy przetarł
I otworzył,
Leżał w szopie swojej jak go
Pan Bóg stworzył.
A-le du-reń!
|