Całując sztandar poplamiony krwią,
Sam feldmarszałek wołał: "Naprzód! Śmielej!
Wziąć amunicję! Przygotować broń!
Wzgardźcie dziś śmiercią, moi niszczyciele!"
Pułk ze sztandarów zmiętych dumny był,
I podniecony feldmarszałka mową, -
Najodważniejsi nie szczędzili sił,
Pierwsi się rwali w bitwy zgiełk i pył,
I przede wszystkim do nich wróg celował.
Mało odważny, spryciarz, albo tchórz
(W każdym oddziale się od takich roi),
By go nie splamił pól bitewnych kurz,
Na tył uciekał, i jak w plecy nóż
Tam kulę w plecy mu wbijali swoi.
Dzisiaj co trzeci wiatr w kieszeni ma,
Ale zostaną kiedyś krezusami, -
Pułk doborowy, który każdy zna,
Z dzielnym dowództwem i niszczycielami.
Byli też tacy, których bitwy swąd
Nie mógł pozbawić marzeń o wygodzie, -
Tych nie obchodził ani pierwszy rząd,
Ani ostatni, lecz jak cichy kąt
Wciąż im się marzył cichy złoty środek.
To oni trafią do poczytnych ksiąg,
O nich usłyszą później dzieci w szkole, -
Tych, co krwią wroga nie splamili rąk,
Umieli znaleźć ten zaklęty krąg
Na samym środku bitewnego pola.
Zamilkł już trębacz, strzał go zwalił z nóg,
Trofea z ofiar już zwycięzcy zdjęli, -
Poniósł porażkę doborowy pułk,
Pułk niezawodnych dzielnych niszczycieli.
Jakoś tę klęskę trzeba będzie znieść,
Jakoś ocalić trzeba autorytet, -
Więc feldmarszałek, zaciskając pięść,
Mówił, że jednym jest pisana śmierć,
A innym widać jest pisane życie.
To nic, że słabi, że tchórzami są,
Starość spokojna ich w nagrodę spotka -
Za to, że przeżyć potrafili front,
Dla innych zostawiając pierwszy rząd,
Przezorni ludzie ze złotego środka.
W błocie sztandary, krwią splamiony bruk,
W błocie się laska feldmarszałka bieli.
Pułk doborowy! Lecz czy istniał pułk,
Który się składał z samych niszczycieli?!
|