Bialy kołnierzyk - widać dobry gust,
Zapięty mundur na ostatni guzik -
I oto palce legły już na spust,
Już się oficer nigdy nie przebudzi.
Wcześniej godziny nie znał, ani dnia,
A teraz wszystko poznać będzie mógł:
Prosto z kabury do swej skroni ma
Wykonać krótki i gwałtowny ruch.
Ruch wykonany. Łatwo cel odszukać,
Na żywą tarczę skierowana broń -
Śmierć się uśmiecha i wygląda z lufy
Na odsłoniętą wygoloną skroń.
Widzi wyraźnie uniesioną brew,
I nagle obok dziwnie coś zadrżało -
To w cienkiej żyłce nie przelana krew
Wciąż pulsowała, wciąż nadzieję miała.
Krótkie cierpienie łatwo będzie znieść, -
Droga do mózgu zajmie jedną chwilkę, -
Ale się nagle zapatrzyła Śmierć
Na tę cieniutką pełną pasji żyłkę...
I zagapiła się. I spudłowała,
Więc do kabury znów się schować czas.
I tym sposobem z bliska Śmierć ujrzała
Znienawidzone Życie pierwszy raz.
|