Wierzę, że gwiazda nasza świecić chce,
Chociaż od dawna dbamy o nią mało,
Lecz gdy nasz pociąg wykoleił się,
To dzięki Bogu nic nam się nie stało.
Pod ciężarówkę nasz samochód wpadł,
Ale na szczęście znów uszliśmy z życiem,
Widać za ciasny nie był dla nas świat,
Widać oglądać nie chciał nas Stworzyciel.
Było sporo i burz i katastrof,
Ale razem trzymało nas coś, -
Tobie nigdy nadziei nie brakło,
Ja wierzyłem we wspólny nasz los.
I nawet teraz, gdy lecimy gdzieś,
Choć samoloty niezbyt pewne mamy, -
Silnik liryczną dla nas śpiewa pieśń,
Młody kapitan nas zostawia samych.
Moskwa, czy Paryż, Kijów, cały świat,
Zawsze samolot cało nas dowozi,
A zresztą choćby i do morza wpadł,
Gdy jesteś przy mnie, to nam nic nie grozi!
I choć stale straszyli nas ludzie,
Bóg wie czemu życzyli nam źle, -
Ja wiedziałem: gdy wszystkich coś zgubi,
Nic nie stanie się tobie i mnie.
Stać mnie na wiele, więc nie będzie źle,
Zwykły śmiertelnik tyle siły nie ma, -
Jeśli odlecisz, to zatrzymam cię -
I na Tahiti znów wylądujemy.
Żadna choroba nie pokona nas,
Bo choćby nawet nam groziła śmiercią,
To utopimy groźby jeszcze raz
We łzach rozpaczy i pijanych jękach.
I niech nawet w słonecznym Paryżu
Z wszystkich okien posypie się szkło,
Niech się groźba zagłady przybliży, -
Przeżyjemy we dwójkę i to!
|