Brak mi tchu i na oślep uciekam
sił ostatkiem pazury śnieg rwą
sfora psów mnie osacza z daleka
chcą mnie dopaść, rozszarpać mnie chcą.
Ze wszystkich stron niewidzialna śmierć czyha
od wystrzałów powietrze aż drży
gdy na śniegu zraniony wilk zdycha
słychać śmiech, ludzki śmiech jazgot psi
To polowanie, to na wilki trwa obława
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag
Nie lituje się nikt nad wilkami
strzelcom obce ma być drżenie rąk
złudną wolność otoczą flandrami
i czerwony zamyka się krąg
Niby flandr wilk nie może przekroczyć
mały szczeniak już ma to we krwi
i pamięta, gdy przejrzy na oczy
z wilczych prawd czerwona śmierć drwi
To polowanie, to na wilki trwa obława
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag
Umiesz walczyć, a musisz uciekać
w strupy z schnięciem na krew twoich żył
za czerwoną granicą cię czeka
nowe życie - tak pragnę byś żył
Nie chcę dłużej być celem ruchomym
nie zatrzyma graniczna mnie żerdź
ozdobiona zakazem czerwonym
przedrę się, lub wykrwawię na śmierć
To polowanie, to na wilki trwa obława
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag
Pełen bólu w przypływie szaleństwa
z tej obławy rwałem się w las
usłyszałem siarczyste przekleństwa
linię flandr przerwał wilk pierwszy raz
Brak ci tchu i na oślep uciekasz
wsiąka krew w biały śnieg, czarny piach
nauczyłeś się dziś od człowieka:
życie chęć jest silniejsza niż strach
To polowanie, to na wilki trwa obława
śmiertelny bieg skrwawiony śnieg nadziei brak
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag
|