No, po co szukać wciąż nowego kraju?
Już lepiej w starym żyć jak młody bóg!
Dzień wspominając, gdy cudowny brzeg Hawajów
Odkrył - przypadkowo! - żeglarz Cook.
Najpierw pomyślał, że przypłynął do Australii,
Albowiem ląd daleki ukrył się za mgłą...
A na tym lądzie kanibale wśród azalii
Jedli - specialite de la maison.
I właśnie tam Aborygeni zjedli Cooka.
Dlaczego? Przyczyn nie zna nauka.
Ja myślę, że się nikt sensacji nie doszuka -
Jeść im się chciało, więc zjedli Cooka.
A może ich zawiodła translatorska sztuka
I zdanie: Świetny smak ma kok w załodze Cooka!
Zabrzmiało jak zachęta, żeby go zaciukać,
Lecz zamiast koka stuknęli Cooka.
Kok miał w kokpicie kokę, Cook na cocka fukał:
Nie roznoś koki po kajutach, do kaduka!
Zginiemy, gdy wśród nocnych wacht powstanie luka!
I Cook miał rację, bo nie ma Cooka.
Kok zrozpaczony zażył koki na frasunek
I krzyknął: Dzicy zjedli Cooka przez szacunek!
Inną teorią niech pamięci nikt nie bruka -
Chwilą milczenia uczcijmy Cooka!
Więc wódz krajowców, chociaż miał naturę mruka,
Przeprasił koka, gdy mu zwracał kości Cooka,
A kok kokilką kokosową się z nim stukał...
Już mu się śniła Cooka peruka!
Do dziś Aborygeni z Cookiem kłopot mają,
Gryzą się i kukunamuniu wprost dostają,
Gdy na historii ludożerstwa uczeń duka,
Że dobry człowiek był z tego Cooka!
|