...Z tatą, mamą lat bez liku,
na Arbacie, jeszcze jak,
dziś w frontowym szpitalku,
na łóżeczku i na wznak -
bój za sławie, bój a Kławę,
pielęgniarkę, niech ją czort,
wszoral umarł sąsiad z prawej,
choć ten z lewej śmierci wart.
Ten mi kiedyś rzekł do słuchu,
ten co z lewej, gadać mógł,
- ejże, słuchaj no, mój zuchu,
toż już nde masz obu nóg!
Jakże, bracia? Toż po walce,
nie łżę, skąd, przysięgam wam,
"odetniemy tylko palce" -
tak mi doktor mówił sam.
Ale sąsiad ten co z lewej,
wszystko w drwinę, wszystko w żart,
nawet jeśli nocą bredził,
to o nogach, niech go czort!
Aż powiada mi: „nie wstaniesz...
Gdzie tam tobie, chłopcze mój,
z żoną iść na tańcowanie,
ty w lusterko lepiej spójrz!"
Gdybym nie był ja kaleką,
proszę panów oraz pań,
ja bym temu, który z lewej,
za to draństwo przegryzł krtań -
i błagam siostrę Kławę:
powiedz, kimżem ja się stał?!
Gdyby żył mój sąsiad z prawej,
to bym całą prawdę znał...
|