Zginąlem, czort to bierz, zginalem moja miła.
Zginąlem, czort to bierz i głowa walę w mur
Lech gdzie mi do niej, gdzie? Ona w Paryzu byla
A ja taszczylem wsiąż w ślad za nią zgryzot wór.
Ach, com ja dla niej grał, północne chrypiał pieśni,
My raz - dwa z nią na «ty» - myślałem jeden krok...
Alem na próżno grał i prędko sen się prześnił
A ona pluje dziś na kwiaty z naszych łąk.
Śpiewałem: przyjdzie czas... pochekam... będzie miła...
Śpiewałem o tym też kto przedtem już z nią spał.
Ale co dla niej ja? Ona w Paryżu była
I sam Marcel Marceau gadal z nią kiedy chciał.
Rzuciłem pracę swą, choc niezłą miałem wprawę
Słowników pytam się o najcenniejszą z rad
- Ale co dla niej ja? Odwiedza dziś Warszawę -
W językach różnych znów rozmowa nasza trwa.
Przyjedzie - powiem jej po polsku: «Prosze pani!
Niech pani bierze mnie - Nie będę więcej pić!»
Ale co dla niej ja? - Dziś ona jest w Iranie -
I zrozumiałem, że najwyższy czas, by-żyć...
Bo dzisiaj, bracia - Rzym a jutro - na Bogotę!
Zginąłem, czort to bierz to bieda, proszę was...
Kto przedtem już nią spał i kto spać będzie potem
Niech oni gonią ja cenię dziś swój czas.
|