Zginąlem, czort to bierz, zginalem moja miła. Zginąlem, czort to bierz i głowa walę w mur Lech gdzie mi do niej, gdzie? Ona w Paryzu byla A ja taszczylem wsiąż w ślad za nią zgryzot wór. Ach, com ja dla niej grał, północne chrypiał pieśni, My raz - dwa z nią na «ty» - myślałem jeden krok... Alem na próżno grał i prędko sen się prześnił A ona pluje dziś na kwiaty z naszych łąk. Śpiewałem: przyjdzie czas... pochekam... będzie miła... Śpiewałem o tym też kto przedtem już z nią spał. Ale co dla niej ja? Ona w Paryżu była I sam Marcel Marceau gadal z nią kiedy chciał. Rzuciłem pracę swą, choc niezłą miałem wprawę Słowników pytam się o najcenniejszą z rad - Ale co dla niej ja? Odwiedza dziś Warszawę - W językach różnych znów rozmowa nasza trwa. Przyjedzie - powiem jej po polsku: «Prosze pani! Niech pani bierze mnie - Nie będę więcej pić!» Ale co dla niej ja? - Dziś ona jest w Iranie - I zrozumiałem, że najwyższy czas, by-żyć... Bo dzisiaj, bracia - Rzym a jutro - na Bogotę! Zginąłem, czort to bierz to bieda, proszę was... Kto przedtem już nią spał i kto spać będzie potem Niech oni gonią ja cenię dziś swój czas.
© Krzysztof Sieniawski. Tłumaczenie, 1982