A w królestwie, co wciąz zadawało szyku
Gdzie nie sięgał kataklizm ni mór
Zjawił się potwór ów, straszny dzikus
Ni to dzik, ni to byk, ni to tur -
Krół cierpiący na astmę przewlekłą
Kaszlem zwalai poddanych swych z nóg
A w tym czasie wpadi potwór we wściekłość
Konsumując na miejscu co mógł -
Król choć odezw publicznych nie lubił
Bo przed ciżbą paniczny stracł, czuł
Rzekł: - "Kto bestię pokona, poślubi
córkę króla, a z nią kraju pół.
A gdzie szlak porastają już chaszcze
Gdzie nie sięga marchewka ni bat
Żył od dawna w królewskiej niełasce
Strzelec, jakich już nie zna ten świat.
Co dzień ze łbów u strzelca się kurzy
Co dzień mną zabawia się grą -
Aż pojmali go raz trubadurzy
Co do zamku szłi, trąbiąc w sto trąb.
I zakaszlał doń król: "Na cóż morał?
Wszystkie karty wykładam na stół:
Jeśli tylko zwyciężysz potwora,
Weźmiesz córkę, a z nią kraju pół."
"Tez mi - strzelec mu na to - nagroda...
Lepiej stągiew z węgrzynem mi daj -
Sił do walki z poczwarą nie doda
Póiksięzniczka ni żaden półkraj!"
A król na to: "Buntować się przestań!
Bo jak nie - turma, kańczug i mróz!
Przecież, chamie, to córka królewska!"
"Bij - rzekł strzelec - nie wezmę, l szlus".
I gdy tak król się spierał ze strzelcem,
Gdy zabrakło już niewiast i kur
Huknął w bramę, wkurzony tym wielce,
Tenże dziw - ni to byk, ni to tur.
...Pokrzepiwszy swe siły węgrzynkiem
Dzika związał i zabił nasz brat -
Tak pohańbił królewską rodzinkę,
Strzelec, jakich już nie zna ten świat!
|