To nie jest równina, tu klimat jest inny
Tu za lawinami wciąż schodzą lawiny
Kamienie, spadają prosto w przepaść ze skał
I można stąd spaść, lub złamać nogę
Lecz my wybieramy trudną drogę
Taką, że nawet żołnierz będzie się bał
Kto tutaj nie był, kto nie ryzykował
Ten nigdy siebie nie wypróbował
I nawet jeśli wcześniej dosięgnął gwiazd
Na dole nie wiedział, choćby i chciał,
Choćby i diabłu duszę dał
Jak piękny jest oglądany ze szczytu świat
Nie ma tu wieńców, ani krzyżyka
I nie podobny jest do pomnika
Ten kamień, co zastąpił ci tutaj grób
Lecz każdego ranka błyszczy jak znicz
Ten oblodzony górski szczyt
Na którym jednak nie postawiłeś nóg
Niech sobie gadają, niech sobie gadają
Lecz ludzie na darmo nie umierają
Tak lepiej niż od wódki, albo od gryp
Znajdą się inni, co zmienią wygodę
Na trud i ryzykowną przygodę
Zdobędą niezdobyty przez ciebie szczyt
Nie będę kłamać: lekko nie będzie
Wchodząc na ścianę nie licz na szczęście
W górach zdradziecki jest kamień i skała i lud
Lecz możesz liczyć na włase ręce
Na ręce kolegi i na nic więcej
I modlić się, żeby lina była jak drut
Wchocdzimy na szczyt, ni kroku do tyłu
Choć nogi się trzęsą i nie masz już siły
To serce kołacze i ciągle na szczyt cię pcha
Świat masz jak na dłoni, szczęśliwy i niemy,
Lecz jeszcze trochę zazdrościsz też temu
Drugiemu co szczyty dopiero przed sobą ma.
|