W konspiracji i w ukryciu,
gardząc uciechami życia,
Pod angielskim pseudonimem "Mr. John Lancaster Peck"
Zawsze w białych rękawiczkach, -
by nie zostawiać odcisków, -
Żył w hotelu robotniczym imperialistyczny szpieg.
John Lancaster, bez pomocy,
przeprowadzał akcje w nocy,
Aparatem na podczerwień robił zawsze z tuzin zdjęć.
Później, po ich wywołaniu
było wręcz nie do poznania
Co cenimy i lubimy, czym kolektyw szczyci się.
I tak, klub na ulicy Browarnej
przypominał rupieciarnię,
Nasz kochany główny rynek przypominał brudny skład,
Na szpiegowskim mikrofilmie
GUM wyglądał nieprzychylnie,
I już wspomnieć nie wypada jak wyglądał teatr MCHAT.
Lecz pracować bez podwładnych
jest i nudno i niełatwo,
Wróg pomyślał, wróg był cwany, wystawiwszy trefny czek,
W zakamarkach restauracji,
bawiącego na libacji,
Spostrzegł Pana Jepifana i do niego przysiadł się.
Jepifan wydał się sprytnym,
na pieniądze bardzo chytrym
Miary w piwie i w kobietach nie znał, ani nie chciał znać.
Tak więc nowy ten kolega
miał łącznikiem być dla szpiega,
Może spotkać to każdego, kto za cudze lubi chlać.
"Pan posłucha mnie uważnie:
O piętnastej, obok łaźni,
Może wcześniej, a może później stanie taxi numer trzy.
Trzeba wsiąść, związać szofera,
ogołocić go do zera,
I poczekać aż o wszystkim opowiedzą w BBC.
Proszę nie pić alkoholu,
pójdzie pan do Metropolu,
Tam zaczepi pana człowiek, z walizeczką, spyta się:
"Nie skosztuje pan Czereśni?"
Pan odpowie, że koniecznie,
a wspomnianą walizeczkę Pan przyniesie później mnie".
"Za to wszystko proszę pana -
mówił on do Jepifana -
Będzie forsa, dom w Chicago, wiele kobiet, drogich aut..."
Nie miał jednak wróg pojęcia
komu zlecił te zajęcia:
Jepifan był kagiebistą, który służył już od lat.
Nasz odważny mistrz wywiadu,
nie doczekał do obiadu.
Ach, jak bardzo się przeliczył, niezrównany Mr. Peck!
Jest już unieszkodliwiony,
ostrzyżony, osadzony,
A w hotelu robotniczym mieszka dziś spokojny Grek.
|