Znowu się rozpiłem z samotności -
W nocy słyszę jakiś dziwny głos...
Aż pewnego razu do mnie w gości
Przyszedł czart - ot cuda, masz ci los!
Czart się wiercił i przedrzeźniał mnie,
A ja mu wtedy rzekłem słowa te:
Nawaliłem się koniakiem i za swoje mam
Lecz ty pewnie denaturat chlasz.
Ach diabełku nie chcę siedzieć dłużej sam.
Posiedź ze mną jeśli chwilkę masz.
Nie mów tylko, że się boisz mnie.
Przecz z łapami - bo przeżegnam się!
Czart powiedział, że zna Borisowa
I że to nasz pijacki główny sztab.
Diabeł sobie wódki nie żałował,
Nawet koniak był mu chyba w smak.
Skończy się nam koniak nie zginiemy -
Na melinie zawsze coś znajdziemy.
Ja usnąłem, czart pojechał na melinę sam...
Wstałem - znowu siedzi boję się.
Nie wiem czy to ja halucynacje mam,
Czy on może ubrdał sobie mnie.
Czart wciąż skakał, wiercił się i czkał.
Chciał się obejmować, później spał.
Śmiechu miałem z niego co niemiara
I spytałem prawda to czy nie?
Że alkoholików tam za karę
W spirytusie żywcem smaży się?
Odrzekł, że jest jak w ZSRR -
I tam nie ten towarzysz dzierży ster.
Przyszedł dzień, poranny w końcu nastał świt
Mieliśmy już kaca, szkoda słów...
Diabeł się ulotnił jak kamfora znikł,
Teraz czekam kiedy przyjdzie znów.
Nie to, by bluźniły moje usta,
Lecz lepiej jest pić z diabłem, niż do lustra.
|