Żółte światło mi się śni I charczę niewinny Poczekaj ty nie spieszno ci Ranek będzie inny Lecz i rano znów nie tak W smutku nadal żyję Palę na czczo tracąc smak Lub przepity piję         W knajpach biel serwetek znów Zieleń tkanin wokół Raj żebraków pajaców Ja jak w klatce sokół W cerkwi półmrok smród nos żre Diacy ćmią kadzidła Także w cerkwi wszystko źle Nikną tu prawidła Gnam na górę rychle ja W smutku i mozole Tam mnie czeka olcha a Wiśnia zaś na dole Brak tu bluszczu wijącego Się po zboczu grani Brak tu czegoś wesołego Wszystko ech do bani         Pędzę polem - rzeki brzeg Ciemność - brak tu boga W polu chwasty - szybki bieg I daleka droga Biegnę ja przez lasy fest Z babami - jagami A na końcu drogi jest Szafot z toporami Gdzieś tam konie pędzą w takt Szybciej wciąż i hardziej Z drogą wszystko też nie tak Z końcem jej tym bardziej Cerkiew knajpa wszystko złe Nic już nie jest święte Nie koledzy mówię „nie” Wszystko złe i kręte        
© Waldemar Bajak. Tłumaczenie, 2009