Z matką z ojcem sobie żyłem
Na Arbacie w noc za dnia
Teraz w łóżku się zbudziłem
I w bandażach jestem ja
Co nam sława co nam Kława
Pielęgniarka i ten świat
Pomarł sąsiad ten mój z prawa
A ten z lewa żyje chwat
I pewnego razu złego
Sąsiad ten po lewej mi
Rzecze słowa: wiesz kolego
Że brakuje nogi ci?
Jak to tak? Oboje wiemy
Że on kłamie ze mnie drwi
Tylko palce oberżniemy
Tak powiedział doktor mi
I ten sąsiad który z lewa
Ciągle szydził ze mnie moc
Nawet przez sen bredził śpiewał
Wciąż o nodze mojej w noc
I drwił ze mnie: już nie wstaniesz
I kobieta rzuci cię
Szkoda mój ty drogi panie
Że nie widzisz z boku się
Gdybym ja był teraz sprawny
Gdybym z łóżka mógł zleźć to
Temu z lewej w sposób jawny
Gardło przegryzł bym ot co
Chciałem prosić siostrę Kławę
By mi kołdrę wzniosła i
Gdyby żył mój sąsiad z prawej
Prawdę by powiedział mi
|