No gdzie nie wcisnę duszy swej No gdzie się nie podzieję Wciąż za mną wlecze się mój los jak stary zbędny wóz I pognać los kamieniem chciej On nigdy ci nie zwieje Ma obłąkane oczy i mu ślina cieknie z ust Kłopotów przysparza Me oczy odraża I smutek wytwarza I w brzuchu mam susz Me wnętrze się starło Me gardło zamarło I życie podarło Nie chcę śpiewać już Czy ja się starzeję? Spotkać się z katem? Niech szybciej on tnie mnie To mu zapłacę Zarzekłem się już nieraz że Na ten swój los ja plunę Lecz żal mi go bo zawsze się przymila tak drży i I tu na litość bierze mnie Dożywiam go i frunę Bo gdy nasyci dobrze się to zawsze długo śpi I wtedy znów żyję Używam i piję Wciąż tyję i tyję I nie mam złych snów No psa w sobie kryję Sam szczekam sam wyję Życzenia odkryje Gdy zbudzi się znów Gdy się postarzeję Spotkam się z katem Niech szybciej on tnie mnie A ja zapłacę Bywają dni i bywa czas Że łeb ja w piekło wsunę Gdzie nawet los mój cofnie się w strachu zimny jak szron I wlałem jemu wina raz By o-śmielić fortunę I odtąd kiedy wina brak bezczelnie burczy on Od jutra od wtorku Ja chcę być w Niu Jorku Nie będę szedł w worku Garnitur chcę ja Los w pysk dostał bury Mam gdzieś garnitury I w górę i z góry Go ciągnę jak psa Ja się nie starzeję Spotkam się z katem Niech szybciej on tnie mnie A ja zapłacę I tego dnia tak było że Los uciekł wbrew mej woli Obraził się twarz zmienił swą i odszedł kij wie gdzie Pyskował kłamał krzyknął: nie! Lecz wrócił tak powoli I skoczył z tyłu złapał w mig za gardło mocno mnie Ciężaru nie kryję Już blednę pot piję Zataczam się wyję W swym pędzie w głos że Nie wolno za szyję Nie wolno za szyję Nie wolno za szyję Śpiewać jeszcze chcę Los na pieniek zniosę Spotkam się z katem Niech tnie los swym ciosem A ja zapłacę
© Waldemar Bajak. Tłumaczenie, 2009