I cios i cios i jeszcze cios
znów cios i znów
wali i wali prosto w nos
położył mnie do snu
leżę na macie ciemność
nieczuły już na ból
leżę wiadoma rzecz
nokautów cięzkich król
i myśli Budkiejew że w ręku mnie ma
że życie jest piękne i dobrze jae zna
na siedem wciąż leżę
krajanie się drą
myślę jak przeżyć
jak przetrwać passę tę złą
gdy wstaję znów goni
znów włazi mi w drogę
a ja bić człeka po gębie
od dziecka nie mogę
i myśli butkiejew "hak" że życie to dar
"trach" życie jest piękne bo życie to czar
trybuny wciąż wrzeszczą
wyją wykończ go już
dobij go borys dobij
nie widzisz to tchórz
znów zwarcie doskok
odskok znów klincz
krzyczę mu w ucho daj żyć
to przecież nie lincz
lecz on mnie nie słyszy i dyszy jak lew
bo życie jest piękne to ból jest i krew
i bić nie przestawał
jak kafar jak taran jak młot
znana bowiem to sprawa
boks taki to sport
uderzał wciąż i uderzał
nie szczędząc swych sił
aż upadł bez tchu na matę
jakbym ja go tak bił
więc mą rękę unieśli do góry victorii na znak
może gdyby posłuchał a tak to i dobrze mu tak
|