W spokoju przełęczy, gdzie w skałach wiatr drogi przemierza,
Na graniach tak złych, że ich jeszcze nie zdobył nikt.
Tam zamieszkało górskie radosne promienne echo.
Odpowiadało okrzykiem na ludzki krzyk
A gdy samotności gorycz uchwyci za gardło,
I stłumiony jęk z urwistych krawędzi skał, wyrwie się sam,
Krzyk ten o pomoc echo podchwyci i prędko,
Wzmocni troskliwie w swych dłoniach i poniesie w świat
To przecież nie ludzie, poili naparem szaleństwa
By nikt nie usłyszał huku ich kopyt i chrap
Przyszli zamordować, uciszyć te żywe przestrzenie,
I echo związali, a w usta knebel ze szmat.
Noc końca nie miała, a krwawa, nieludzka uciecha
I echo deptali, a skargi nie słyszał nikt...
Nad ranem przycichłe już górskie rozstrzelali echo
A kamienne łzy trysnęły z ranionych skał...
|