Gałęzie jodeł porusza tu wiatr,
A ptaki szczebioczą trwożliwie.
Mieszkasz w tym lesie od tylu już lat.
Czar broni cię nielitościwie.
Niech czeremchy wiatry ususzą na biel
I deszczem bzy niech opadną.
Wszystko jedno, ja zaraz zabiorę stąd cię
Do pałacu, gdzie minsterele zagrają.
Twój ślas zaklęciami na tysiące lat
Zamknięty jest dla mnie i świata
I myślisz, że to jedyny jest ład
Ten las, zaklęty na lata.
Niech na liściach nie siada rosa co świt,
Niech zorza z chmurami się kłóci,
Ja i tak już wkrótce zabiorę cię stąd
Do salonu, skąd nie zechcesz już wrócić.
Jaki to dzień będzie, w jaki to czas
Ty wyjdziesz do mnie z ostrożna?
I kiedy na rękach poniosę cię w świat,
Gdzie znaleźć nas nie będzie można?
Wykradnę cię, gdy tobie będzie to w smak.
Czyżbym tyle już sił swych roztrwonił?
A ty pomyśl, że szałas zastąpi nam raj,
Jeśli salon i pałac ktoś zajął.
|