Tam gdzie jodły się boją, gdzie drżą na wietrze,
A i ptaki śpiewają strachliwie,
Ty tam żyjesz zaklęta w swym dzikim lesie
Z którego niet drogi właściwej.
Niech czeremchy na słońcu tracą swą woń
I bzy, trudno, niech opadną deszczem.
Ja i tak Cię zabiorę, do pałacu nad grań
Tam gdzie flety zagrają nam jeszcze.
Twój las na wsiegda ukryty jest wciąż,
Zaklęciami oddzielony od świata.
A Ty myślisz, że piękny jak on jest Twój sen
W którym ciemność ze słońcem się splata.
Niech na liściach już rankiem nie będzie rosy,
A ulewa niech z wiatrem się kłóci.
Ja i tak Cię zabiorę, zabiorę Cię stąd,
Nim księżyc na niebo powróci.
W ten dzień umówiony, w to miejsce które znasz,
Podejdziesz ka mnie ostrożnie.
Na a ja Cię obejmę i uniosę Cię tam,
Gdzie odebrać Cię nie będzie można
Ja Cię porwę, ukradnę, przyzwolenie mi daj.
Czy daremnie me trudy i męki?
Ja ci nieba uchylę, w szałasie dam raj,
Jeśli pałac to tylko są dźwięki.
|