Żyłem świetnie, w sile wieku dwadzieścia lat na białym świecie zgodnie z naukami Żyłem bezmyślnie, lecz nie bez pracy Płynąłem tam, gdzie mnie oczy zaniosły Z prądem rzeki Myślałem - oto jest nagroda Wszak wiosłować nie trzeba ni wysiać się Komary, ćmy i osy zwalczały się, krwiopijcy, lecz nie dostały mnie Słyszę, tam znad brzegu Ktoś mnie na pomoc woła Na ratunek im Nie doczekali się, biedaki Bom leżał, na wpół przytomny od miodowej nalewki łódka trzeszczy w półobrocie kręci się w wirze wodnym wszystko może się stać Ja się bardzo w wodzie lubuję piękna jest ona   Brzegi mija łajba moja cóż, to sobie wezmę łyka miodowej nalewki Do ostatniej kropelki. Patrzę - w łódce jeszcze ktoś - brzydka starucha Kiedym ja zdziwiony siedział mgła opadła i się okazało, żem ja został stąd bez wyjścia a ogromna starucha zachichotała złowieszczo, jaka przerażająca to bestia krzyczę, lecz nie słychać nic nie ma już w butelce ani kropi słabo widzę... Ktoś na wietrze mną potrząsa - Kimś ty? - pytam - odpowiada - Jam Trudność jest Porzućcie chrzty i nauki boskie Nie wyratuje cię święta Bogurodzica Tego, kto ster i wiosła porzuca Tego Niełatwa zabiera - tak już musi być Ja w ciemnościach szukam drogi Naleweczki łyknę sobie tylko łyka jednego... Lecz ona wcale nie zasypia, ni nie znika Tylko przede mną kroczy Ot, potknęła się o korzeń starucha spasiona ciężko dyszy wszak to sprawa jest niełatwa     A naprzeciw nas - żywa zmora Kulawa, krzywa z chytrą mordą Krzyczy: stoisz nad przepaścią Lecz ja cię uratuję, biedaku Otrę twoje łzy Ja spytałem: Któż ty jesteś Ona na to: Ja Krzywota wyratuję cię I chociaż ja krzywoboka krzyworęka, krzywooka Ja na brzeg cię zabiorę Zawołałem, ogień w gardło wlałem - Zabierz mnie stąd, ma Krzywoto Jam tu uwięzion Ja postawię tobie dzban, Krzywiznę twoją wyprostuję Tylko mnie stąd wywieź Toast za matkę moją i córkę Wypiłem; pół łyka zostało Niechaj zapomnę ją na chwilę Ty taka tłusta, gruba W haremie będziesz pierwsza   I zniknęły dwie staruchy w butli miodowej nalewki w histeryczny, pijany śmiech zaniosłem się i popłynąłem prosto do brzegu   Ledwiem się wygrzebał z łodzi I dwa wiosła w środku zostały. Ale ze mnie dureń Na umór się upiłem I dwa przeznaczenia zobaczyłem Krzywotę i Niełatwą To złowróżbny rozrachunek Jakiś to sekret w tym się kryje I tak mnie wlekło wiozło, łódź niosło i Mnie, głupca, bałamuta z prądem w dół rzeki Mnie się zdawało, że życie to zabawa Wioseł już mi nie trzeba było Spłynąłem w dal, wyjący z rozpaczy Ku mojemu przeznaczeniu Krzywocie i Nieatwej  
© ?. Tłumaczenie, 2018