Nade mną lód, pode mną lód - sam nie wiem:
Wisadzić strop czy wiercić otwór w dole...
Wyołynąć trzeba, muszę mieć nadzieję.
Do dzieła - dalej wizy, wolna wola.
Nade mną lód rozprysnie się, roztrzaska.
Spocony jestem, niby oracz wznoj.
Do Ciebie wrócę, jak wracają w pieśniach statki,
przynosząc wszystkie dawne wiersze swoje.
Czterdziestka z hakiem - cóż, pól wieku mija.
Dwanaście lat przy Tobie Bóg mnie chroni.
Mam co zaśpiewać, gdy moj czas wybije.
Mam co powiedzieć Stwórcy w swej obronie.
|