Nade mną lód, pode mną lód - sam nie wiem: Wisadzić strop czy wiercić otwór w dole... Wyołynąć trzeba, muszę mieć nadzieję. Do dzieła - dalej wizy, wolna wola. Nade mną lód rozprysnie się, roztrzaska. Spocony jestem, niby oracz wznoj. Do Ciebie wrócę, jak wracają w pieśniach statki, przynosząc wszystkie dawne wiersze swoje. Czterdziestka z hakiem - cóż, pól wieku mija. Dwanaście lat przy Tobie Bóg mnie chroni. Mam co zaśpiewać, gdy moj czas wybije. Mam co powiedzieć Stwórcy w swej obronie.
© Ałła Sarachanowa. Tłumaczenie, 1981