Mój miły Wania! Po Paryżu dzisiaj biegam
I to, co słyszę, i co dostrzegam
W notesie zapisuję co chwileczkę.
Złożę do kupy i będę miał książeczkę.
Dlatego, że my Wania, Ot, włóczęgi...
Potrzebni tu jak w łaźni no.., obcęgi.
Tu emigrantów kolejne pokolenie
Za szybko gubi i sens, i zrozumienie.
Mylą już wszystko – imiona, przywołania.
I ty byś Wania był dla nich Wanya.
A tak w ogóle, Wania, Tyleś tu warty
co.., no powiedzmy: w rosyjskiej łaźni narty.
Ja sam z jedną Francuzką mam układy,
Mam też przyjaciół. Są to Pierre i Jean.
I mogę z wieży Eiffla bez żenady
Spluwać na głowy naiwnych Paryżan.
Dlatego, że my Wania, Ot, włóczęgi...
Potrzebni tu jak w łaźni no.., obcęgi.
Bo wpływy nasze, na tej tu planecie
Zobaczyć teraz można, choć to drogi szmat,
W co poniektórej paryskiej toalecie
ruskie napisy to wędrówki naszej ślad.
A tak w ogóle Wania, My włóczęgi
Potrzebni tu jak w łaźni... Ot, obcęgi...
|