Po kościach gady ospałości wiją się
I trzeźwa głowa z sercem już spisali pakt.
I krew nie krzepnie, kiedy auto zakręt tnie,
Tchu nie zapiera przejechany gwałtem trakt.
Ni miłość dłużej już nie ściska krtani mi,
Napięte nerwy popuściły, zechcesz - rwij,
Tak sobie wiszą, jakby pranie na nich schło.
Nieważne on czy ja - niech wygra choćby kto!
Koniem rwę -
Lekko pchnij -
Spadnę sam.
Tylko „nie”,
Tylko „ni”
W życiu znam.
Nie piję już, by schłodzić zęby, pitnych wód
I do nikogo ani po nic nie chcę biec.
Cięciwa zgniła i nie przyda się już łuk -
Złamałem resztę strzał, by rozgrzać nimi piec.
Już się nie staram, tylko żyję tu ot tak
I nie porusza nawet sam ataku fakt.
Można mnie przejrzeć, jakbym okno rozwarł w pół.
Nie podejrzewać jak dzianiny z włókien lnu.
Koniem rwę -
Lekko pchnij -
Spadnę sam.
Tylko „nie”,
Tylko „ni”
W życiu znam.
Nie bolą rany, żadna z blizn nie toczy krwi,
Na każdej z nich sterylny bandaż trzyma się
I już nie dręczą, drapią, przeszkadzają mi,
Więc snom, pytaniom, myślom mówię: nie!
Przestałem walczyć z grawitacją, mówię pas
I leżąc, dostać do swej pętli nie mam szans...
A moje serce drży tak jakby to nie mi -
Już pora tam, gdzie tylko „NIE” i tylko „NI”.
Koniem rwę -
Lekko pchnij -
Spadnę sam.
Tylko „nie”,
Tylko „ni”
W życiu znam.
|