Po kościach gady ospałości wiją się I trzeźwa głowa z sercem już spisali pakt. I krew nie krzepnie, kiedy auto zakręt tnie, Tchu nie zapiera przejechany gwałtem trakt. Ni miłość dłużej już nie ściska krtani mi, Napięte nerwy popuściły, zechcesz - rwij, Tak sobie wiszą, jakby pranie na nich schło. Nieważne on czy ja - niech wygra choćby kto! Koniem rwę - Lekko pchnij - Spadnę sam. Tylko „nie”, Tylko „ni” W życiu znam. Nie piję już, by schłodzić zęby, pitnych wód I do nikogo ani po nic nie chcę biec. Cięciwa zgniła i nie przyda się już łuk - Złamałem resztę strzał, by rozgrzać nimi piec. Już się nie staram, tylko żyję tu ot tak I nie porusza nawet sam ataku fakt. Można mnie przejrzeć, jakbym okno rozwarł w pół. Nie podejrzewać jak dzianiny z włókien lnu. Koniem rwę - Lekko pchnij - Spadnę sam. Tylko „nie”, Tylko „ni” W życiu znam.                             Nie bolą rany, żadna z blizn nie toczy krwi, Na każdej z nich sterylny bandaż trzyma się I już nie dręczą, drapią, przeszkadzają mi, Więc snom, pytaniom, myślom mówię: nie!                             Przestałem walczyć z grawitacją, mówię pas I leżąc, dostać do swej pętli nie mam szans... A moje serce drży tak jakby to nie mi - Już pora tam, gdzie tylko „NIE” i tylko „NI”. Koniem rwę - Lekko pchnij - Spadnę sam. Tylko „nie”, Tylko „ni” W życiu znam.
© Jakub Ginter. Tłumaczenie, 2023