Mój druch pojechał w Magadan
Z głów przed nim czapki, z głów przed nim czapki
Pojechał sam, pojechał sam
Nie dla odsiadki, nie dla odsiadki
I nie dla tego że był kiep
Że życie dało mu tu w łeb
By plotkom głupim temat dał
Po prostu chciał, po prostu chciał
Być może ktoś wykrzyknie Stój!
Czy to konieczne? To niebezpieczne
Tam przecież ciężkie łagry są
A w nich mordercy, menty społeczne
Odpowie że to plotka zła
Że Moskwa więcej zbirów ma
Spakuje potem skromny kram
I w Magadan, i w Magadan
A we mnie młoda jeszcze krew
Pozazdrościłem mu takiej drogi
Lecz ja nie jadę w Magadan
Zmienić nawyki, rzucić nałogi
Tam struny zabrzmią me jak dzwon
O wszystkim co zobaczy on
O tym co ja zobaczę sam
Ech Magadan, ech Magadan
Mój druch pojechał bo tak chciał
Żadną fortuną nikt go nie skusił
Nie będzie go konwojent bił
On dobrowolnie, nikt go nie zmusił
A do mnie szepnął Boży Duch
Do Magadanu, gdzie twój druch
Jedź sprawdź co warte życie twe
Na samym dnie, na samym dnie.
|