Jak dzwon na trwogę nocą kroki zabrzmiały ciężkie - odejdziemy więc wnet; pożegnamy bez słów i kopyta koni naszych nowe wydepczą ścieżki w niewiadome, skąd nie będzie powrotu już. Nasze czasy są inne, zwinne, a szczęścia - tej starej tarczy gonimy wciąż znikający w oddali blask, lecz w tym biegu tracimy najlepszych braci, w galopadzie nie widząc, że ich obok już brak. Jeszcze długo będziemy kojarzyć światło z pożarem, jeszcze nieraz złowieszczo zaskrzypi but i w wojennych grach dzieci pozostaną nazwy stare i szukać długo będziemy, gdzie swój i gdzie wróg. A kiedy już przegrzmi, wypali się do cna i wypłacze i kiedy nasze konie przestana już biec, i kiedy nasze dziewczęta wymienią szynele na płaszczę, nie zapomnieć by wtedy, nie wybaczyć, nie stracić i lec.
© Jerzy Litwinow. Tłumaczenie, 1976