W tej ciszy przełęczy, gdzie igra wśród skał wiatr bezkarnie,
W zakątkach tych, w które wedrzeć nie zdołał się nikt,
Tam żyło, wciąż trwając na straży to echo, to echo ofiarne,
Co zawsze na krzyk się odzywa, rozpaczliwy krzyk!
Gdy samotność już ostatni odbierze ci dech
I bezsilny jęk świerków w skalny potoczy się zrąb,
Wołanie o pomoc echo czule poniesie, poniesie wśród drzew,
By nie zgasł krzyk nim do pomocnych dostarczy go rąk.
I przyszli raz ludzie - Nieludzie, pijani szaleństwem,
By krzyk już na zawsze uciszyć, ciągnęli za spust
Krzyk ludzkiej rozpaczy zabili, miotając, miotając przekleństwa,
Gdy echo związali, wciskając mu knebel do ust!
Noc całą zajęła okrutna i dzika zabawa
Z echem umęczonym zginęły nadzieje i sny
Gdy echo zabili o świcie wilgotnym i krwawym
I w dół posypały się rzewnie kamienne skał łzy.
|