I wtem ogarniać zaczął mrok
Rzędy lekarskich lic,
Krzyczących: „Zrobić pierwszy krok!
Najpierw gorączkę zbić!”
Poczułem w sobie przypływ sił,
Co chciał mnie naprzód pchnąć.
Lekarz na miejscu jednak był,
By swe przyrządy wziąć.
Przez gardło - krew i starczy jej,
By kraj zatapiać wolno.
Aż nagle mnie złapali trzej
„Szybko! Anestezjolog!”
Spieszą się, każdy biegnie z czymś,
Na szyję kładą lód.
Wypływa ze mnie krwisty płyn -
Daremny jest ich trud.
To może jest ostatni z dni
I na nic moja złość.
„W zasychającej twojej krwi
Ugrzęźnie przecież ktoś!”
Ja mógłbym tu, lekarzom wbrew,
Zakrwawić całą ziemię!
Ale podstawić coś na krew
Zdążyli. Po co? - Nie wiem...
Oddala się mój własny krzyk,
Już nie poznaję sióstr -
To słodki gaz, jak wódki łyk,
Mój strach na chwilę zniósł.
Łagodny mrok i salę skrył,
I zastęp siwych głów,
Że umysłowo - dowód był -
(O dziwo) jestem zdrów!
I znowu szarpię się i drżę,
Igieł wciąż we mnie mało.
Podają przez nie świeżą krew,
By trochę choć zostało.
Chodź, chirurg, zanim uśpią mnie,
Na moment się tu schyl.
Powiedzieć coś ważnego chcę,
Nie będę się z tym krył.
Krójcie do woli, ilu was,
Każdy swój skalpel ma,
Nie o was pisze cały czas -
Lekarzy pełen świat!..
Padłem na kraju bytu,
Otchłań - w połowie drogi.
Historia mego życia -
Historia choroby!
Ja byłem zdrowy, zdrów jak byk
Nawet jak byki dwa.
Starczało zdrowia, żeby żyć,
Czasem - po mordzie dać.
Codziennie możesz śpiewać, grać
I nagle - blady strach,
I nagle - krzyk: „Pod nóż go kłaść!”
I koniec - niech to szlag...
Rzekł lekarz: "Nie smuć się" -
(Tak się uprzejmy zrobił) -
„Kraju wszak historia jest
Historią choroby”
I pierwszy człowiek boleść skryć
Próbował albo strach,
A i Bóg Stwórca musiał być
Chory, gdy tworzył świat!
I cała ludzkość cierpi wciąż,
Choroby, kule, trwogi,
Więc przecież jej historia to
Historia choroby.
Tak chory żyje - szybko, źle,
Niezdolny, by coś zrobić,
Własną upaja wiecznie się
Historią choroby!
|