Dziesięć razy tysiąc - i tylko jeden bieg
Pozostał.
A w tym czasie nasz Bieskudnikow Oleg
Zasłabł.
Jestem chory, na zwolnieniu, nie mam sił -
Przecież zginę!
Wówczas trener wydał rozkaz mi:
Że biegnę!
Ale ja na tym dystansie umrę -
Ani kwiknę!
Przebiegnę może tylko pierwszą rundę -
I zdechnę!
Lecz surowo mówi do mnie trener nasz:
"Trzeba Fiedia!"
Chodzi o to, żebyś wogóle wolę miał -
Do zwycięstwa...
Wola, wolą - jeśli nie wystarcza sił!
Dostałem szału.
Wystartowałem jak samolot IŁ
I się zasapałem...
Dopadła mnie - przecież ja przestrzegłem!
Dychawica.
Przebiegłem dwieście metrów - i padłem:
Zalała mnie kurwica!
A nasz trener eks i wice-champion:
ORUD-a
Przestał wpuszczać mnie na stadion.
Judasz!
Jeszcze wczoraj wódkę piliśmy z nim -
Z jednej szklanki.
A on do mnie mówi dziś: zmień łyżwy
Na sanki.
Szkoda trenera, bo to był trener z klasą:
No i Bóg z nim!
Ja zajmuję się teraz tylko walką
I boksem.
Sukcesy moje się już dziś nie liczą:
Prysły złudzenia.
Ale jakoś dziwnie wszyscy mili dla mnie są! -
Razem z trenerem...!
|