Za naszymi plecami zostały zachody, upadki.
No, choćby na moment, na chwilę wzbić się móc!
Ja chciałbym uwierzyć, że nasze czarne kurtki,
Pozwolą nam dzisiaj ujrzeć słońca wschód!
Mówili nam: "Umierajcie jak bohaterzy!"
Spróbujemy, dobrze, jaki weźmie to obrót.
Ja tylko pomyślałem, paląc cudze papierosy:
Zrobię, co mogę, dla mnie jest ważne zobaczyć wschód!
Specjalna kompania, specjalny honor być saperem.
Nie skaczcie na mnie z nożem z gałęzi drzew;
Napróżno się staracie: ja z poderżniętym gardłem
Zobaczę dziś wschód, nim zastygnie we mnie krew.
Ruszyliśmy po tyłach im, czekając: żeby nie zarzynać ich śpiących;
Nagle spostrzegłem, przemykając wśród nóg -
Jeszcze zielony, nie wzeszły, delikatny słonecznik
Już obrócił swą tarczę słoneczną na wschód.
Za naszymi plecami, o szóstej trzydzieści, zostały - o tym wiemy -
Nie tylko zachody, upadki, lecz także wzlot i wschód.
Dwa nagie przewody, zaciskając zębami, zerwiemy -
Wschodu nie widać, lecz jeszcze chwilę i wzejdzie już.
Nadciąga z powrotem, na nas - poszarpana kompania.
Co było - nieważne, ważny jest ten rozerwany fort.
Ja chciałbym uwierzyć, że nasze parszywe działania
Wam dadzą możliwość, bezpiecznie, oglądać wschód.
|