Z nocnego sabatu Znużone debatą Wracają dwie wiedźmy i szepczą we mgle - A może siostrzyco do miasta się wybrać, zobaczyć, jak tam żyje się. Tu, na Łysej Górze Co roku, to gorzej Tu kryzys i marazm, aż strach! Mołojców już nie ma, Odeszła bohema I nudno, niech trafi to szlag! Za nimi bies leśny: - A dokąd to wiedźmy? - Do miasta lecimy, bo dopadł nas stres. - Ech, paskudne strzygi, Wam w głowie intrygi A ja samotny jak pies. Stękając, zawodząc, do traktu dochodzą. Wtem z dziupli wyłazi wilkołak - ich druh. Sobaczy, złorzeczy - jam też jest do rzeczy! O mieście mam wiedzę za dwóch. I wiedźmy do Licha - Weźmiemy wampira? Lecz musi obiecać, że nie będzie ssać krwi. A ten dał im słowo, że będzie wzorowo I nawet pochował swe kły. By zabić frustrację Zaczęli libację W Cafe Grand Hotelu ruszyli gin pić. Lecz choć mieli fory, Przez brudne buciory Kazali z lokalu im wyjść Czart czyścił buciska Gdy wampir gdzieś prysnął. I bies łatwowierny ze złości już łkał.. A wiedźmy zawyły I także się zmyły Stwierdziwszy, że miasto to raj. Na konne wyścigi Pomknęły jak frygi Tam hazard odurzył je jak opium lub hasz. Tak kojąc swe żądze Straciły pieniądze Po cztery tysiące na twarz. Samotny jak palec Zasępił się diabeł. I wspomniał, że przecież gdzieś kumpla tu ma. Do drzwi jego puka - Gdzie druh mój? - zahukał. I słyszy odpowiedź: - Gdzieś chla. Gdy wiedźmy wciąż wyły, Fortunę traciły, Gdy czart sam ze sobą popijał u drzwi, Krwiopijca ladaco Dwie wdówki wyhaczył Krwi wdowiej się opił i śpi.
           
© Małgorzata Grzesińska. Tłumaczenie, ?