Kolejka stoi. Martwi się i złości,
W żywe kamienie dystrybucję klnie:
„No jak to, przecież mieli dawać po sprawiedliwości,
To czemu innym dali, a nam nie?"
Kierownik rzekł: „Każdy się u nas liczy,
Lecz są klienci ważni i ważniejsi.
Ci, co dostali - to zagranicznicy,
A wy jesteście, proszę was, tutejsi".
Kolejka dalej martwi się i złości,
W żywe kamienie dystrybucję klnie:
„Do czego to podobne?! Myśmy stali pierwsi!
Gdzie jest kierownik? Mieli dawać po sprawiedliwości,
To czemu innym dali, a nam nie?"
Kierownik rzekł: „W zasadzie macie rację,
Lecz są klienci równi i równiejsi.
Musieliśmy obsłużyć delegację,
A wy jesteście, proszę was, tutejsi".
Kolejka ciągle wścieka się i złości,
W żywe kamienie dystrybucję klnie:
„Co jest, do jasnej cholery?! Dość tego!
Ładne porządki: jedni stali, drudzy dostali.
Robią nas w konia! Dawać tu książkę zażaleń!
Przecież mieli dawać po sprawiedliwości,
To czemu innym dali, a nam nie?"
|