Biegnę, biegnę wciąż przed siebie gdzieś,
Zasuwam po tartanie,
A regulamin pić i jeść,
I spać mi też zabrania.
Może właśnie teraz poszedłbym na spacer nucąc jakąś pieśń
Lub skoczył na śniadanie.
A guzik! Biegnę, biegnę wciąż przed siebie gdzieś,
Zasuwam po tartanie.
Abisyńczyk Sem Bruch
Za wirażem znikł jak duch,
A jeszcze dziś trenerów dwóch
Mówiło mi, że Sem Bruch
To nasz - tak mówili - abisyński druh.
No proszę, do przodu druh jak burza gna,
Ja pocę się i sapię,
Lecz się pocieszam, że raz-dwa
Swój drugi oddech złapię.
W razie czego poczekam na trzeci dech,
Choć schnie mi w gardle ślina,
A już na czwartym czy piątym, choćbym zdechł,
Dogonię Abisyna.
Ładnie to tak? Prawdziwy druh
Nie ucieka, kiedy kolega spuchł.
A jeszcze dziś trenerów dwóch
Mówiło mi, że Sem Bruch
To nasz - tak mówili - abisyński druh.
W termometrze skacze rtęć,
Przegrana z góry walka.
Dla Sema kilometrów pięć
W upale to normalka.
Na takiej Syberii, jakby jeszcze padał śnieg,
Tam na klimacie by się naciął.
Tutaj, jak chce, wygrywa ze mną bieg,
A ja co? Ja nic! Tylko go rugam macią.
Mało mu jeszcze? Niech to jasny szlag!
Zdublował mnie skubany, hak mu w smak!
Szkoda słów, ładny mi druh!
Jak mu tam, zapomniałem, Aha, Sem Bruch -
Nasz abisyński druh.
|