Nie piję wódeczki, moralny mam pion! I wpadłem dlatego jak głupi, Bo krewni ze wszystkich zjechali się stron I dali mi listę na całych sześć stron - Że niby w stolicy mam kupić: Żonie futro, jak się da, Dwóm synowym - swetry dwa, Sąsiadowi - słoik rozpuszczalnej kawy. Siostra ma na kawior chęć, O dywany prosi zięć, Teść o rum kubański. Dobra, nie ma sprawy! Ja byłem na froncie. Raniło mnie tam I trochę pamięci człek stracił. Dwa dni się uczyłem, co kupić im mam, A ruble schowałem do gaci. A więc bratu dywan, chyba tak? Siostrze krem „Czerwony mak". Teść powiedział: „Zgarniaj wszystko, co się trafi!" O błam z lisów prosił kum, Żona o rumuński rum, Zięć o kawior, co rozpuszczać się potrafi. Do koszul się pchałem przez gąszcz cudzych nóg, Jak czołg przedzierałem ku płaszczom. I żeby zapisek nie wykradł mi wróg, O świcie połknąłem je na czczo. Ale wiem, że dla teścia z lisów błam, Bratu dywan kupić mam, Teść kilogram chciał kawioru kubańskiego. Dla synowych rum to grunt, Dla sąsiada perfum funt, Siostrze - coś modnego i rozpuszczalnego. Już wierzyć przestałem, że kupię tu coś, Wtem sklep widzę, w sklepie - towary. „Czy macie walutę?" - zapyta mnie ktoś. „Mam! Naszą! Nie jakieś tam dolary!" Wezmę rozpuszczalne swetry trzy, Futro, bo kum z zimna drży, Sąsiad prosił o kubański krem na kaca. Zięcia z teściem jechał pies! Żonie - wszystko, co tu jest, No a dla mnie - tamta kryształowa taca! Nic z tego! Nie dali! I porwał mnie gniew Na ich walutowe figielki. To po tom na froncie przelewał swą krew?! To po to łykałem tę listę, psiakrew?! I w gaciach chowałem rubelki?! Mam gdzieś ten wasz towarów spis: Rumu błam, kubański lis, Dywan z kawą na kawiorze, niech ja skonam! A skąd żon wytrzasnę sześć I gdzie jest rozpuszczalny teść? Oj, brat ma dobrze! Został na wsi z samogonem!
                   
© Ziemowit Fedecki. Tłumaczenie, 1986
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2012