Słuchajcie Borysow, mówcie jak to było.
„Ja starałem się zachować pion.
Chlustał deszcz, zapadł zmrok, potem się jeszcze zamgliło,
jak mogłem wypatrzeć, że to on!
Na moje „Stój! Kto idzie?” odpowiedział śmiech,
na strzał w powietrze, przeklął :”Żebyś zdechł!”
Co miałem robić? Może podnieść krzyk?
Wyplułem peta i oddałem strzał na styk”.
„Przestańcie, szeregowy. Trzymać się prawdy radzę.
Jak bliźniaki znacie się od lat”.
„Lał deszcz, był wiatr i czarna noc jak sadze,
ktoś szedł, to mógł być przecież wrogi zwiad.
Na moje „Stój! Kto idzie?” odpowiedział śmiech,
na strzał w powietrze, przeklął „Żebyś zdechł!”
Co miałem robić! Może podnieść krzyk?
Wyplułem peta i oddałem strzał na styk”.
„Kręcicie Borysow - wciąż powątpiewał śledczy,
Sąd polowy nie uwierzy wam.”
„Stałem na warcie, padał deszcz, w nocy - niebezpieczny,
Wróg podchodzi blisko, wiecie sam”.
Na moje „Stój! Kto idzie” odpowiedział śmiech,
Na strzał w powietrze, przeklął: „Żebyś zdechł!”
Co miałem robić? Może podnieść krzyk?
Wyplułem peta i oddałem strzał na styk”.
Minął rok, a dla mnie działo się jak gdyby wczoraj,
w przodku mieliśmy ze sobą krzyż,
bo się przyjaźń ulotniła jak kamfora.
W huku młotów pneumatycznych, syku dysz.
Na moje „Zostaw Nadię!” odpowiedział śmiech,
Na cios pod żebro wymamrotał „Żebyś zdechł”.
Co miałem robić? Nim podniesie wielki krzyk
wyplułem peta, nóż na taśmie znikł.
Na moje szczęście wyszedł z tego prawie cało.
Teraz regulamin za mną stał,
Chmurzyska czarne, noc, padało i przestało...
Urlop się należy za ten strzał.
Przecież na „Stój! Kto idzie!” odpowiedział śmiech,
Na strzał w powietrze ktoś zawołał „Żebyś zdechł!”
Co miałem zrobić? Może podnieść wielki krzyk?
Wyplułem peta i oddałem strzał na styk.
|