Drogi Panie Redaktorze,
muszę zażalenie złożyć.
Program nocny „Krąg zatrwożeń”.
śledzi dom bez klamek nasz.
Zamiast zjeść i się wymoczyć,
przyjąć zastrzyk po czym spocząć,
czubków tłum się ciasno tłoczy,
żeby spojrzeć lichu w twarz.
A z ekranu spec zawisły
przekonuje - on się zna! -
o niemocy nauk ścisłych,
wobec Bermudzkiego Dna.
Wszystkim mózgi nam posiekał,
potem zwoje zaplótł w kok,
aż wtoczyła się „apteka”,
drugi zastrzyk walą w bok.
Czy nie lepiej, Redaktorze,
więcej dać o reaktorze,
o łaziku księżycowym,
niż horror na horrorze?
Po co błądzi duch bez głowy,
jakiś bufon straszy UFO,
że latają, psy szczekają
i ruiny przemawiają?
Mamy swoje oblatanie
ze spodkami, lecą z rąk,
psa nam dali na śniadanie
na spodeczku - wszedł jak pstrąg.
Durnych piguł całe pudy
z wodą spuszczaj - w drobny mak.
Żyj jak król! A ci - Bermudy!
Masz ci raz. Nie wolno tak.
Nie robimy awantury
z braku wodza. Wodza, który
im pokazałby pazury.
Cóż, furiatów bujnych brak.
Na intrygi i podchody,
Mamy sznury i niewody,
nie zepsują nam pogody
ci, co robią czubkom wspak.
Gang ich biesów chudych skwierczy,
gdy bermudzą stawu toń.
Wszystko to wymyślił Churchill
w osiemnastym, stary koń.
O wybuchach i pożarach
gdy śpiewaliśmy za TASS,
przylecieli taaacy w barach
no i...i uziemili nas.
Tych, co boksu głód ich dręczy,
przywiązali do poręczy,
paranoik pianą wieńczył
każde słowo; ranny zwierz:
„Wyplątujcie mnie z ręczników,
bando sług i heretyków,
tak bermudnie mi w przełyku
i bermudnie w duszy też”.
Kopa dusz na przemian wyje,
rozpalili się do łez.
Oto co się czasem kryje
w sennym tle Trójkątnych Tez.
Prawie wszyscy zwariowali,
zwłaszcza ci, co wpadli w szał.
Na to ordynator Galin
zakaz oglądania dał.
O, za szybą gad majaczy,
gniazdko tuszą zakrył gbur,
daje znaki, a to znaczy
felczer z gniazdka wyrwie sznur.
A nam zastrzyk. To już trzeci.
Jak do studni z nim się leci,
słońce prędko nie zaświeci
w mroku dna Bermudzkich Dziur.
Jutro przyjdą potomkowie
w odwiedziny. W blasku dnia
zapytają nas o zdrowie,
zawsze lepiej prawdę znać.
Każdy prawdę im opowie,
co orzekli doktorowie:
kręgi w zbożu są realne,
dla nas nie-przy-swa-jal-ne.
Ex-dentysta partacz Rundik
ma radioodbiornik „Grundig”,
on się w środku nocy budzi
łapać RFN, jak wróg.
Woził im matrioszki z GUM-u
nim nie zwichnął się z rozumu,
do nas trafił robiąc tumult -
metki miał u palców nóg.
Teraz wpadł jak ogon kawczy
z wiadomością, choć ją spal.
Twierdzi: statek nasz badawczy
uwiązł wśród Trójkąta fal!
Wsiąkł, bezradny bez paliwa,
na kawałki pękał w szwach,
marynarzy dwóch wciąż żywych
wyłowiły kutry dwa.
Ocaleni z katastrofy
szepczą tajemnicze strofy.
W szklanym czymś o kształcie sofy
ich przygarnął nasz OIOM.
Jeden z nich, Pierwszy Mechanik,
cudem urwał się od nianiek
krzycząc, że Bermudzki Zanik
pępek Ziemi to lub srom.
Co to było? Jak żeś przeżył?
Każdy więcej wiedzieć chciał.
A Mechanik się najeżył
i na sobie kaftan rwał.
Śmiał się, zaraz potem płakał
lub nadymał się jak paw.
Widać już natura taka.
Toć obłąkany. Taki traf.
Tu ożywił się ex-pijak,
co nie może przestać nijak.
Trójkąt kąsa go jak żmija:
„Do mnie chętnych dwóch! - I start!
Pół na trzech to gra jak w klipę,
pijmy parallelepiped!
Czas najwyższy zacząć stypę,
runie w proch ten domek z kart”.
Ciężko ścierpieć naszej duszy
„Głosy”z-za tysięcy mil.
Warto by ich lepiej głuszyć,
łamać więcej zdalnych szpil.
Całą swoją wredną mową
Szkodzą i tumanią lud.
Karmią, poją bermudowo,
byle zepchnąć nas na spód.
Państwa, tam z telewizora,
zapytajmy, czy nie pora
przestać mówić o zatorach,
byle nerwicować tłum.
Spójrzcie na nas - bez widoków.
Trójkąt może łże-proroków
i uczonych trzymać w szoku,
a nam gotów przynieść boom.
Może to i głupi pomysł,
nam sypiecie na to brom.
Proszę dać nam znak widomy
przez lekarski interkom.
Z poważaniem... data, pieczęć...
I postscriptum: Pilne Stop
Jeśli wy nie odpowiecie,
Totolotek przejmie trop.
|